Początki

Kluczowe pytanie : Jak wpadłam w te całe gówno? Przyczyn jest wiele i ciężko zebrać mi wszystkie naraz, ale spróbujmy zacząć od początku.

Dzieciństwo

 Jako dziecko nie miałam zbyt wielu zmartwień i problemów. No może poza jednym.. W kontaktach z rówieśnikami byłam dość nieśmiała i zawsze miałam problem z zaakceptowaniem mnie przez grupę. Zaczęło się w przedszkolu, kiedy musiałam bawić się sama, jednak w końcu odnalazłam grupę "koleżanek" i dzięki nim stałam się w miarę lubiana. 
Razem z pójściem do szkoły zabrałam ze sobą swoją nieśmiałość. Na szczęście do klasy trafiłam z moją koleżanką do klasy. Niestety (a może i stety) nic nie trwa wiecznie i z czasem przestałyśmy się przyjaźnić i znów pojawił się problem z odnalezieniem towarzystwa. Zwykle wychodziło na to, że przez jakiś czas kolegowałam się z jedną osobą, potem kontakt się urywał (mimo, że byłyśmy razem w klasie), byłam sama i znowu pojawiała się nowa znajomość. i tak w kółko.
Kiedy okres klas 1-3 miałam już za sobą, górka, po której szła, zaczynała być coraz bardziej stroma. Moja klasa, w której ledwo udało mi się zaaklimatyzować, rozpadła się, a ja wróciłam do punktu wyjścia. Tym razem już nie poszło tak łatwo, w klasie nie miałam nikogo i byłam wyśmiewana. Zaczynały pojawiać się u mnie pierwsze kompleksy i tak zakończyłam swoją naukę w szkole podstawowej.

Początki gimnazjum

Gimnazjum- wyścig szczurów, atencja i gwiazdorzenie. Każdy, kto był lub jest w tym miejscu wie, o czym mówię. Niestety ten okres mojego życia jeszcze nie dobiegł końca, ale na szczęście już niedługo pożegnam się z tym strasznym miejscem. Tutaj rodzą się kompleksy i maleje samoocena. Przyznajcie, w podstawówce nie przywiązywaliście aż tak dużej uwagi do wyglądu, nie byliście ąz tak wyśmiewanie i krytykowani. 
Połowę pierwszej klasy jakoś przeżyłam, ale później sprawy się skomplikowały. 10 grudnia 2015 roku moja mama trafiła do szpitala. Znalazłam ją w domu, leżącą na podłodze. Nie wiedziałam co robić, jednak szybko odzyskałam zdrowy rozsądek i zadzwoniłam po pogotowie. Przez 12 następnych dni łudziłam się, że z tego wyjdzie, niestety. 12 grudnia zmarła. Miała dwa wylewy.

Dalsza nauka "patologii"

Jako, że dotknęła mnie taka tragedia, wszyscy mi współczuli i traktowali ulgowo. Przez chwilę skończyły się moje prześladowania, jednak szczęście nie trwało długo. Mój ojciec, nie mogąc pogodzić się ze stratą żony, zaczął pić, a o całe zło obwiniał moją babcię. Koniec końcom zabronił nam z nią kontaktu. Oceny szły w dół, razem z moją chęcią do życia. W szkole znowu zaczęły się wyzwiska, a ja miałam w tym wszystkim jedynie moją przyjaciółkę. Niestety byłam bardzo zamknięta w sobie i ciężko było mi mówić o uczuciach. przełamałam się dopiero we wrześniu tego samego roku, ale do tego czasu jeszcze dużo się zmieniło.
Swoje problemy zajadałam, przytyłam przez te miesiące (do sierpnia) ok. 10 kg. W lipcu miałam okres czasu, kiedy przez dwa tygodnie nie wychodziłam z domu, tylko spałam i jadłam, nie miałam ochoty na kontakty międzyludzkie, była przy mnie tylko Dominika. Kiedy w końcu zaczęłam wychodzić z domu, nie jadłam prawie nic przez cały miesiąc, np. kanapka na dwa dni. I od tamtego czasu byłam co chwilę na głodówkach, dietach. Tak zaczęła się moja "przygoda" z bulimią. 
W czerwcu 2017 roku zaczęłam leczenie psychiatryczne, które kontynuuję do dziś. Szczerze ? Gówno mi to daje. Truję się lekami i wmawiam ludziom, że jest dobrze. Kiedy mówię psychiatrze prawdę, o tym, jak się czuję, to proponuje mi leczenie szpitalne, a bardzo nie chcę być zamknięta w jakimś ośrodku i stracić kontakt z przyjaciółmi. Mimo to, nie potrafię przestać. 

Resztę mojej "historii" przedstawię innym razem. Teraz zaczynam chudnięcie. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dzień 4.

Hej motylki

Diety